Medytacja a religia - ksiądz dr Stanisław Radoń obala mity

7 września 2021
AUTOR:
Stanisław Radoń

Kolejny artykuł księdza dr. Stanisława Radonia - duchownego, który jako pierwszy w Polsce wydał naukową książkę o mindfulness dostępną dla szerszego grona czytelników. Dzięki jego lekturze możesz przekonać się, co właściwie oddziela medytację od religii (bo nią absolutnie nie jest) oraz co ważnego w praktyce uważności mogą odnaleźć osoby wierzące.

Czy w kontekście opisanych w pierwszej części cyklu zagrożeń mogących pojawiać się na horyzoncie ze strony osób w nieprofesjonalny sposób popularyzujących medytację, zastrzeżenia co do zagrożeń wynikających z praktykowania nie są więc uzasadnione? Po przeczytaniu ostatniego tekstu można bowiem odnieść takie wrażenie.

Odpowiedź na powyższe pytania jest dość jednoznaczna. Negatywne skutki to nie efekt stosowania takiej czy innej techniki medytacyjnej, ale zazwyczaj wiąże się to z cechami osobowości konkretnego człowieka oraz jego dojrzałością psychologiczną (nie tylko uczestnika treningów medytacyjnych, ale i trenera, a może przede wszystkim trenera). 


Klucz do sukcesu - prostota i cierpliwość

Techniki medytacyjne tak naprawdę są bardzo proste, a jedynie człowiek o konkretnych cechach osobowości je komplikuje. Chcąc osiągnąć szybko jakieś spektakularne efekty albo poprawić swoje cechy osobowości, zwłaszcza na początku praktykowania, poszukuje ciągle lepszych technik medytacyjnych tj. „ubogaca” je o różne elementy (np. udoskonala postawy jogi, wprowadza różne elementy motywacyjne, szuka „lepszego” mistrza lub trenera, jeździ na różne treningi medytacyjne, poszukuje lepszych guru czy przewodników duchowych, itd.) oraz praktykuje bardzo intensywnie i zamiast osiągnąć oczekiwane efekty, szybko się wypala i zaprzestaje praktykowania. Taka chęć „ubogacania” pojawia się w związku z odczuciem, że ćwiczenia medytacyjne są nudne i powtarzalne. Samo siedzenie nic nie daje i trzeba zastosować jakieś bardziej efektywne środki sięgając po różne zaplecza teoretyczne.

Szkodliwe mity dotyczące medytacji w kontekście religii

I tutaj, chociaż konceptualizacja uważności nie ma żadnego związku z przekonaniami religijnymi, zderza się jednak z konieczności z problemami religioznawczymi, filozoficznymi i teologicznymi, a zwłaszcza uprzedzeniami (,,Kościół tego zabrania”, „Chodziłam na jogę, ale ksiądz powiedział, że to niezgodne z religią”, „Medytacja to grzech, buddyzm”, „Medytacja buddyjska prowadzi do otępienia”, itd.). 

Uprzedzenia te wynikają z pewnych założeń i preferencji teoretycznych dotyczących duchowości i religijności. Należy podkreślić, że założenia te są najczęściej przyjmowane nieświadomie („religia pomaga na wszystko” ver. „religia to przeżytek”). Nie jest jeszcze tak źle, kiedy dotyczy to osób trenujących, gorzej, kiedy dotyczy to certyfikowanych nauczycieli czy trenerów uważności. Bowiem zwłaszcza uprzedzenia nauczycieli czy trenerów uważności mogą wpływać na efekty praktykowania medytacji. Dlatego warto zatrzymać się przy zagadnieniach teoretycznych i zadać pytanie: jakie mogą być te „ukryte założenia” modelu uważności albo nauczycieli czy trenerów? Na ile mają one podstawy teoretyczne, tj. religioznawcze, filozoficzne i teologiczne?


Chrześcijański pierwiastek w medytacji

Odpowiadając na to pytanie odsyłam do swojej książki wydanej w 2017 roku „Czy medytacja naprawdę działa? Specyfika, uwarunkowania, typologia, struktura, dynamika, funkcje i efektywność uważności oraz kompatybilność jej modelu z chrześcijaństwem”. Wynika z niej, że techniki medytacyjne są bardzo podobne pod względem globalnym. Różnią się jedynie pewnymi detalami, które decydują o większej efektywności (pozytywnej lub negatywnej). Pewien wyjątek stanowią techniki chrześcijańskie, które w starożytności były bardzo podobne do mindfulness (Lectio Divina, Modlitwa Jezusowa, Modlitwa Monologowa, modlitwa nieustanna, Modlitwa Głębi). Jednak potem w ciągu swojej historii mocno wyewuolowały w stronę bardzo intelektualnych (rozbudowana struktura teoretyczna i doktrynalna).

Medytacja to nie religia! Łączy je wzmacnianie w sobie życzliwości

Chrześcijaństwo bowiem troszcząc się o to, by wiara miała podstawy naukowe (od początku wiara i nauka szły w parze), powoli zaczęło odchodzić od „modlitwy serca” i iść w stronę „modlitwy rozumu” (rozbudowane teoretycznie koncepcje medytacyjne) albo – co również nie miało nic wspólnego z modlitwą serca - ckliwości i sentymentalizmu. Za taką interpretacją przemawiają fakty historyczne dotyczące ewolucji rozumienia medytacji w chrześcijaństwie. Okazuje się bowiem, że chrześcijaństwo odeszło od swych pierwotnych korzeni pod względem rozumienia i praktykowania medytacji. Wadą medytacji rozumianej potocznie jest skupienie na własnym ego, opanowanie swoich zrywów.

,,[...] Chrześcijanin nabiera dystansu do takiego typu medytacji, która nie ma nic wspólnego z autentyczną medytacją zawsze teocentryczną lub chrystocentryczną, jednak nigdy nieskupioną na sobie. Celem autentycznej medytacji jest wzrost komunii z Bogiem. Ta komunia dokonuje się przez uwalnianie zmysłów, przez schodzenie w głąb serca, aby tam szukać jedności, źródła istnienia i działania w odniesieniu do Innego, który prowadzi nas i oświeca do szukania wspólnoty z Nim. Chrześcijanin nie może kłaniać się sobie samemu, lecz zwraca swe oczy ku Bogu” (Bianchi, 1998, 17–26).

Patrząc z tej perspektywy oraz opublikowanych wyników badań empirycznych dotyczących uważności należy stwierdzić – o czym piszę w książce w trzeciej części na ponad 100 stronach – że strategie medytacyjne uważności są bliższe chrześcijaństwu, niż prawie wszystkie aktualne chrześcijańskie techniki medytacyjne. Wynika to stąd, że uważność stanowi najbardziej podstawowy element każdej prawidłowo wykonywanej praktyki medytacyjnej. Kluczową bowiem rolę w tym zakresie odgrywają dwie techniki, tj. skoncentrowana uwaga (ang. focussed attention) i otwarte monitorowanie (ang. open monitoring).


Skupienie i obserwacja

Właściwie nawet te dwie podstawowe techniki nie są aż tak ważne. Zasadniczą rolę ma specyficzna strategia wykorzystywania technik tj. elastyczne – zależnie od stopnia pobudzenia i rozproszeń – ich stosowanie (kiedy procesy błądzenia myślami albo senności są zbyt nasilone, stosuje się techniki skupionej uwagi, kiedy zaś człowiek doświadcza intensywnych doznań, wtedy stosuje techniki otwartego monitorowania). 

Podczas poprawnego praktykowania medytacji można cokolwiek robić (koncentrować się albo nie koncentrować na oddychaniu, wypowiadanych słowach, chodzeniu, itd.) albo nic nie robić (po prostu „być tu i teraz” albo bardziej dynamicznie i trafniej po angielsku „moment-by-moment”), aby osiągnąć bardzo pozytywne efekty. Uważność bowiem od samego początku była traktowana jako tylko i wyłącznie stan uwagi, będący efektem kierowania uwagi na to, co dzieje się „tu-i-teraz”. 

O co tak właściwie chodzi w medytacji? Co jest najważniejsze w mindfulness?

Owszem rola – związana z duchowością – elementów motywacyjnych - jest ważna (wpływają na systematyczność praktyki) i może decydować w pewnych warunkach o pozytywnej efektywności. Przekonania religijne bowiem w większości przypadków mają pozytywne oddziaływanie na zdrowie fizyczne i psychiczne. Jednak pod warunkiem, że osoba kierująca się takimi motywami jest dojrzała psychicznie i religijnie. Zaś kiedy osoba taka nie jest dojrzała, mogą wywoływać negatywne skutki (chociażby te wykazane wyżej w tekście).

Uważność w tym kontekście nie ma więc nic wspólnego – jak mogą sądzić niektórzy - z żadną religią, a zwłaszcza z buddyjską, bo takiej religii przecież w ogóle nie ma. Jest, co najwyżej, filozofia buddyjska czy psychologia buddyjska. Owszem, można powiedzieć, że protokoły medytacyjne uważności zawierają w sobie konglomerat technik – nie wchodząc zbytnio w szczegóły - zarówno buddyjskich (generalną strategię, a zwłaszcza elementy wizualizacji współczucia i miłującej dobroci – ang. compassion and loving-kindness), jak i hinduistycznych (proste elementy jogi), co może decydować o krytycznym podejściu do modelu uważności (tzw. „pojęcie parasol”). Jednak – zgodnie z obowiązującą koncepcją uważności – techniki te odgrywają marginalną rolę.


Wzmacnianie wewnętrznej życzliwości

Warto zauważyć, że zgodnie z tradycyjnymi tekstami buddyjskimi (Rahula, 2007; Neff, 2003, 2011, 2015), jednym z podstawowych elementów medytacji jest pielęgnowanie życzliwości wobec wszystkich istot żywych oraz - związane z tą postawą - praktykowanie różnych cnót etycznych.  Co ciekawe, założenia te są spójne z chrześcijańską koncepcją medytacji, której podstawowym celem jest „doprowadzenie do komunii z Bogiem i ludźmi poprzez realizację przykazania miłości Boga i bliźniego: każda chrześcijańska modlitwa kontemplacyjna prowadzi do miłości bliźniego, do działania i cierpienia, i właśnie w ten sposób najbardziej przybliża do Boga. To miłość jest znakiem wyższego poznania i owocem modlitwy” (Hadryś, 2009, s. 151). Oznacza to, że nawet w warstwie motywacyjnej świecka czy buddyjska konceptualizacja medytacji niewiele różni się od chrześcijańskiej. 

Potwierdzają to niektóre wyniki badań, które ujawniają, że podobne są obszary podwyższonej aktywności mózgu zarówno w przypadku stosowania medytacji opracowanej w celach klinicznych, jak i typowych chrześcijańskich (por. Beauregard i Packet, 2006, 2008). Dowodzi to ostatecznie, oczywiście z pewną dozą ostrożności, że nawet praktykowanie technik buddyjskich (nie mówiąc o świeckiej uważności) oraz hinduistycznych (joga) wcale nie jest sprzeczne z niektórymi założeniami doktrynalnymi chrześcijan. Co więcej, jak się wydaje, nawet może przyczynić się do ich rozwoju, tj. powrotu do swoich źródeł. 

Pierwszoplanowy obiekt medytacji według konceptualizacji uważności jest zupełnie nieważny. Nieistotne więc czy to „buddyjski” oddech, „jogiczne” pozycje, zawartość treściowa wypowiadanych podczas mantr słów, czy „chrześcijańskie” elementy doktrynalne. Celem medytacji nie jest koncentracja na jakimkolwiek obiekcie (tzw. wąska uwaga), ale akceptująca otwartość na wszelkie doznania (tzw. szeroka uwaga). 

W Kościele katolickim dopuszcza się warunkowo możliwość stosowania technik dalekowschodnich, pod warunkiem oddzielenia praktyk od ich filozoficzno-religijnego podłoża (Piasecki, 2008). W związku z tym, że obowiązujący powszechnie model uważności zakłada takie stanowisko, (wyabstrahowanie elementów uwagi i świadomości od warstwy doktrynalnej), uważność nie stoi w sprzeczności ze wskazaniami zawartymi w dokumentach Kościoła katolickiego. Zresztą sam buddyzm – jak twierdzą niektórzy badacze (por. Hagen, 2003) – z założenia wyklucza wszelkie elementy doktrynalne (celem buddyzmu jest uzyskanie oświecenia, a nie akceptacja jakiegokolwiek światopoglądu). O tym świadczy szczególnie historia poszukiwań duchowych założyciela buddyzmu, która prowadziła go przez meandry spotkań i praktykowania różnych tradycji dalekowschodnich, które jednak nie spełniły jego oczekiwań. W końcu doprowadziły go do odkrycia, że wszelkie doktryny są mało istotne (prowadzą jedynie do sporów między wyznawcami, a człowiek nigdy nie jest w stanie zająć obiektywnej pozycji).



Bibliografia:

Beauregard, M., Paquette, V. (2006). Neural correlates of a mystical experience in Carmelite nuns. Neuroscience Letters, 405, 186-190.

Beauregard, M., Paquette, V. (2008). EEG activity in Carmelite nuns during a mystical experience. Neuroscience Letters, 444, 1-4.

Bianchi, E. (1998). Przemodlić Słowo. Wprowadzenie w „Lectio divina”. Kraków: Wydawnictwo Benedyktynów.

Ewagriusz z Pontu (2003). O modlitwie. Przeł. K. Bielawski, L. Nieścior. Kraków: Wydawnictwo Benedyktynów.

Hadryś, J. (2009). Możliwości stosowania technik medytacji dalekowschodnich w medytacji chrześcijańskiej. Teologia Praktyczna, t. 10, 147-157.

Hagen, S. (2003). Buddhism is not what you think: Finding freedom beyond beliefs. New York: HarperCollins Publishers. 

Neff, K. D. (2003). The development and validation of a scale to measure self-compassion. Self and Identity, 2, 223-250.

Neff, K. D. (2011). Self-compassion, self-esteem, and well-being. Social and Personality Psychology Compass - Journals, 5, 1-12.

Neff, K. D. (2015). Self-compassion. The proven power of being kind to yourself. New York, NY: Harper Collins Publisher.

Piasecki, P. (2008). Medytacja chrześcijańska. Antropologiczno-teologiczne podstawy w perspektywie duchowości azjatyckiej. Studia i Materiały. Poznań: Wydawnictwo Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

Rahula, W. (2007). What the Buddha taught. New York: Grove/Atlantic, Inc..

Radoń, S. (2017). Czy medytacja naprawdę działa?  Specyfika, uwarunkowania, typologia, struktura, dynamika, funkcje i efektywność uważności oraz kompatybilność jej modelu z chrześcijaństwem. Kraków: Wydawnictwo WAM.



O autorze tekstu

Stanisław Radoń
Ks. dr Stanisław Radoń jest teologiem, psychologiem klinicznym i psychoterapeutą, badaczem uważności, wykładowcą akademickim. Prowadził badania psychologiczne – porównawcze różnych form medytacji, badania nad pomiarem uważności oraz efektywnością stosowania interwencji w oparciu o nią. Autor czterech książek na temat mindfulness, w tym pierwszej polskiej książki naukowej o uważności "Czy medytacja naprawdę działa?".

Zobacz także:

POBIERZ APLIKACJĘ MINDY I ZADBAJ O SWÓJ UMYSŁ

Dostęp do medytacji i autoterapiidla każdego

Pobierz aplikację i przekonaj się, że warto zainwestować w spokój i własny rozwój mentalny z Mindy!